Chyba nie ma osoby nie znającej Arnolda Schwarzeneggera, amerykańskiego kulturysty, aktora oraz polityka austriackiego pochodzenia. Po wielu spekulacjach dotyczących pierwszego projektu, w jakim wystąpi ex-gubernator Kalifornii po powrocie do kariery aktora, Arnie przyznał, iż już na początku nowego tysiąclecia zrodził się pomysł nakręcenia „True Lies 2”. Fani Schwarzeneggera koniecznie chcieliby jednak zobaczyć go w kolejnej części „Terminatora”. Dla samego zainteresowanego jest obojętne, czy zagra znowu cyborga, czy agenta. Ważne jest, aby za projekt zabrał się sam James Cameron, twórca zarówno pierwszych dwóch części „Terminatora”, jak i „Prawdziwych Kłamstw”.
Osobiście uważam, że kręcenie kolejnej części przygód cyborga T-800 nie ma najmniejszego sensu. Cameron stworzył dwa ponadczasowe filmy o wojnie ze Skynetem, a Schwarzennegger, który wykreował postać T-800, stał się tak charakterystyczną postacią, iż nie można sobie wyobrazić dziś nikogo innego na jego miejscu, co więcej nie może go w tym filmie zabraknąć. Mimo, że w trzeciej części filmu, nasz ulubieniec pojawił się jeszcze, to jego nieobecność w „Terminator: Salvation”, zabiła całkowicie klimat opowieści. Po co powstały kolejne części? Tak naprawdę, nie wiem. Uważam, że „Terminator” mógł okazać się jedną z najlepszych trylogii w historii kina, gdyby trzecią część po latach wyreżyserował wizjoner kina – Cameron. Tylko on mógł zrobić po raz kolejny coś wyjątkowego i zachować klimat pierwowzoru. Niestety, w 2003 roku za reżyserię zabrał się już Mostow i zepsuł wszystko, a robienie kolejnej, już piątej części niczego nie naprawi.
Osobiście uważam, że kręcenie kolejnej części przygód cyborga T-800 nie ma najmniejszego sensu. Cameron stworzył dwa ponadczasowe filmy o wojnie ze Skynetem, a Schwarzennegger, który wykreował postać T-800, stał się tak charakterystyczną postacią, iż nie można sobie wyobrazić dziś nikogo innego na jego miejscu, co więcej nie może go w tym filmie zabraknąć. Mimo, że w trzeciej części filmu, nasz ulubieniec pojawił się jeszcze, to jego nieobecność w „Terminator: Salvation”, zabiła całkowicie klimat opowieści. Po co powstały kolejne części? Tak naprawdę, nie wiem. Uważam, że „Terminator” mógł okazać się jedną z najlepszych trylogii w historii kina, gdyby trzecią część po latach wyreżyserował wizjoner kina – Cameron. Tylko on mógł zrobić po raz kolejny coś wyjątkowego i zachować klimat pierwowzoru. Niestety, w 2003 roku za reżyserię zabrał się już Mostow i zepsuł wszystko, a robienie kolejnej, już piątej części niczego nie naprawi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz