Jest rok 1846. Podczas wojny między ugrupowaniami irlandzkich imigrantów pod wodzą Księdza Valona i Tubylców, dowodzonych przez Wiliama Rzeźnika Cuttinga, w ostatecznym starciu Ksiądz ginie z rąk Bill'a. Naocznym świadkiem makabrycznej sceny jest małoletni syn Valona, Amsterdam. W drugim roku wojny secesyjnej w Stanach Zjednoczonych pod prezydenturą Abrahama Lincolna, do kraju zaczynają przybywać spore grupy Irlandczyków. Wśród nich znajduje się również dorosły Amsterdam, rządny pomścić śmierć swojego ojca. Tak oto zaczyna się pasjonująca opowieść, rozgrywająca się przy Five Points, słynnej dzielnicy Nowego Jorku.
Scorsese zarysowuje nam historię okresu wojny domowej, która stanowi raczej tło dla głównego wątku fabuły, jakim jest niewątpliwie zemsta syna na mordercy swojego ojca. Scenariusz filmu nie jest niczym nowym i bazuje na utartych schematach, gdzie rządny zemsty człowiek, dołącza do bliskiego otoczenia swojego celu, tylko po to, aby wymierzyć sprawiedliwość. Im bardziej poznaje Bill'a, tym bardziej musi zmagać się z wewnętrznym konfliktem. Z jednej strony musi być lojalny wobec swojego Pana, a z drugiej strony niewzykle trudno jest nie ujawnić sekretu, dotyczącego swojej przeszłości, aby nie zostać przyłapanym przez brutalnego Rzeźnika.
Imponujące zdjęcia, scenografie, montaż, dźwięk oraz perfekcyjne oddanie szczegółów XIX-wiecznego miasta to elementy, które nie pozwalają przejść obok tego filmu obojętnie. Oryginalne przedstawienie walk przy nowoczesnej muzyce, przyspieszenia w niektórych jej momentach jak i doskonała narracja samego Leonardo DiCaprio to kolejne aspekty, które zachwycają.
Nie można zapomnieć oczywiście o obsadzie. Zniewalająco piękna Cameron Diaz, znana chociażby z „Aniołków Charliego” Josepha McGinty Nichola, czy też „Maski” Chucka Russella, zagrała tym razem kobietę-kieszonkowca, która bez reszty zafascynowała Amsterdama. Cameron jest kapitalnym ucieleśnieniem złodziejki, potrafiącej każdym możliwym sposobem odciągnąć uwagę swojej ofiary na tyle, aby okraść ją ze wszystkich wartościowych przedmiotów. Na zasługę zasłużył też Leo i jego narracja, o której już wyżej wspomniałem. Mimo, iż wolę DiCaprio w najnowszych produkcjach, w których wydaje się, iż w pełni dojrzał do zawodu aktora, uważam, że jego rola była i tym razem nieprzeciętna. Wszystkich przyćmił jednak Daniel Day-Lewis, odtwórca Bill'a Rzeźnika, który tworzy nie tylko najlepszą kreację w swoim życiu, lecz także jedną z najlepszych w historii kina. Rzeźnik to gwałtowny, brutalny i bezwzględny morderca, pod którego „opiekuńcze” skrzydła trafia młody Valon. Odznacza się on relatywnie dużym poczuciem humoru. Aż trudno uwierzyć, że Lewis nie został uhonorowany statuetką przez Akademię Filmową, przegrywając z Adrienem Brody za rolę Władysława Szpilmana w „Pianiście” Romana Polańskiego. Warto też wspomnieć, że Lewis przygotowując się do swojej roli odbył staż u profesjonalnego rzeźnika, a w przerwie między zdjęciami ostrzył rzeźnickie noże. To pokazuje, jak ważne dla aktora jest odzwierciedlenie granej przez niego postaci.
Podsumowując, nie zawaham się powiedzieć, iż „Gangi Nowego Jorku” są zdecydowanie najlepszym filmem Martina Scorsese. Jednocześnie jest to obok „Człowieka Ringu” Rona Howarda najbardziej niedoceniony film ostatniej dekady. Brak Oscarów w kategoriach najlepsze zdjęcia, kostiumy oraz scenografia to skandal. Uhonorwanie Scorsese za „Infiltrację” cztery lata później, pokazuje, że Amerykańska Akademia Filmowa nie jest obiektywna, a całą oscarową machiną kieruje zakulisowa polityka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz