To jedna z tych kategorii, która
pasjonuje mnie najbardziej, bo to przecież dzięki osobą za kamerą
możemy się tak naprawdę delektować tym, co widzimy na ekranie. Z
pięciu nominowanych pozycji za zdjęcia, aż trzy będą się
ubiegać również o miano najlepszego filmu 2012 roku. Warto zwrócić
uwagę na to, iż zarówno ASC jak i BAFTA nominowały dokładnie te
same filmy w kategorii Najlepszych Zdjęć. Dla Polaków kategoria ta
jest w tym roku szczególnie istotna, ze względu na jedyną naszą
nadzieję na statuetkę.
“Anna Karenina” (Seamus McGarvey)
“Django Unchained”
(Robert Richardson)
“Life of Pi” (Claudio Miranda)
“Lincoln”
(Janusz Kaminski)
“Skyfall” (Roger Deakins)
“Anna Karenina” (Seamus McGarvey) – to jedyny film z całej
ubiegającej się o zwycięstwo piątki, który nie został
nominowany za Najlepszy Film, co zdecydowanie zmniejsza jego szanse
na odniesienie sukcesu w tej kategorii. Irlandzki kamerzysta McGarvey
współpracuje z Joe Wrightem już od dwóch dekad, a zaczynał od
produkcji krótkometrażowych. To jego druga nominacja w karierze
(pierwszą otrzymał za „Atonement”). Obiektywnie jest to
najsłabsza z nominowanych produkcji.
Kolejny z nominowanych kamerzystów, Robert Richardson jest
niewątpliwie weteranem oscarowej sceny. Do tej pory nominowany był
ośmiokrotnie, z czego trzykrotnie wygrywał za zdjęcia w takich
filmach jak: „JFK”, „The Aviator” oraz przed rokiem „Hugo”.
Z racji tego, iż „Django Unchained” nie ma praktycznie szans na
zdobycie głównej statuetki, ze względu na brutalizm i zbyt duże
nasycenie wulgaryzmami dlatego drugi Oscar z rzędu dla Richardsona
wydaje się być mało prawdopodobny.
Dla Claudio Miranda to druga po „The Curious Case of Benjamin
Button” nominacja w tej kategorii. Jego zdjęcia na planie „Life
of Pi” to po prostu wizualny i techniczny majstersztyk. Co prawda
większość zapierających dech w piersiach scen, które mamy
możliwość podziwiać podczas seansu „Życia Pi” zawdzięczamy
specjalistom od efektów specjalnych, jednakże osiągnięcie takiego
wizualnego cudu nie byłoby możliwe bez ręki mistrza stojącego za
kamerą.
Janusz Kamiński, duma polskiego kina a także nasza duma narodowa
to żywa legenda wśród kamerzystów. Od 1992 roku współpracuje
przy wszystkich produkcjach Stevena Spielberga. To jego szósta
nominacja do Oscara. W Kodak Theatre statuetkę odbierał do tej pory
dwukrotnie za „Schindler's List” oraz „Saving Private Ryan”.
Zdjęcia w „Lincolnie” są nadzwyczajne. Kamiński doskonale
uchwycił ducha czasów Abrahama Lincolna. Praca kamery to chyba
najmocniejsza strona najnowszej produkcji Stevena. Jednakże szanse
na trzecią statuetkę są nikłe, gdyż pokonanie Claudio Miranda
wydaje się być zadaniem niemożliwym. Z drugiej strony „Lincoln”
jest obok „Argo” największym faworytem do zdobycia statuetki za
Najlepszy Film, co w dużym stopniu przyczynia się do powiększenia
jego szans w walce o wygraną za Najlepsze Zdjęcia.
Ostatnim z nominowanych jest najlepszy według mnie kamerzysta na
świecie, Roger Deakins. To już 10 nominacja do statuetki („The
Sawhsank Redemption”, „Fargo”, „Kundun”, „Borther, Where
Are Thou?”, „The Man who Wasn't There”, „No Country for Old
Men”, „The Assassination of Jesse James by the Coward Robert
Ford”, „The Reader” oraz „True Grit”). Deakins niestety
jeszcze nigdy nie wygrał i mam wrażenie, że Akademia albo go nie
lubi, albo po prostu nie docenia jego ciężkiej pracy. Czy
ktokolwiek nakręciłby lepiej zapierające dech w piersiach sceny
Szanghaju czy też obszary Highlands w Szkocji?
Powinien wygrać: "Skyfall"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz