Najnowsza produkcja
Ridley'a Scotta, który wraca po latach do swoich korzeni czyli
gatunku science-fiction, którego był przecież niekwestionowanym
mistrzem, jest niewątpliwie (dla mnie była, gdyż jestem już po
premierze) obok "The Dark Knight Rises" Christophera Nolana
najbardziej oczekiwaną premierą roku. "Prometheus"
zapowiadany był początkowo jako prequel do klasyka gatunku "Alien",
co w następstwie zostało zdementowane przez samego reżysera. Jak
jest naprawdę? Otóż w swoim najnowszym filmie Ridley stawia nas w
obliczu pytań: jak powstał człowiek? Skąd tak naprawdę
pochodzimy? Kto pomógł nam w postępie technologicznym? Czy naszą
planetę ktoś kiedykolwiek odwiedził? Tutaj należy wskazać
na twórczość Ericha von Dänikena na której Scott się wzorował
tworząc swoje najnowsze dzieło. Otóż szwajcarski pisarz i
publicysta, autor chociażby takich książek jak "Wszyscy
jesteśmy dziećmi bogów" czy też "Obcy z kosmosu"
znany jest z teorii wpływu istot pozaziemskich na życie ludzi w
czasach przedhistorycznych (tzw. paleoastronautyka).
Według Dänikena
w czasach prehistorycznych na naszej planecie pojawiła się rasa
inteligentnych bogów przybyłych z kosmosu, którzy pozostawili nam
przeogromną wiedzę, który pozwolił nam na osiągnięcie tak
wielkiego skoku technologicznego. Warto zauważyć, że szwajcarski
pisarz był bardzo popularny również w naszym kraju w czasach PRL.
Wracając jednak do rozważań nad samym filmem jego akcja rozpoczyna
się w roku 2089, kiedy to archeolog Elisabeth Shaw, w której rolę
wcieliła się doskonała Noomi Rapace, znana ze szwedzkiej trylogii
"Millenium" odkrywa malowidło na którym widnieje gigant
otoczony ludźmi składającymi mu hołd. Gigant wskazuje na gwiazdę
skąd przybył, a Shaw postanawia odnaleźć źródła ludzkości.
Organizatorem całej wyprawy nie może być nikt inny jak tylko
Weyland Industries, który wyśle statek na księżyc LV-233.
Pierwszym nawiązaniem do "Obcego" jest naturalnie Noomi
Rapace, czyli kobieta w roli głównej, bo jak doskonale pamiętamy
taka sama sytuacja miała miejsce na statku Nostromo, gdzie w rolę
Ripley wcieliła się fantastyczna Sigourney Weaver. Bohaterka, która
jako jedyna dzięki swojej odwadze i inteligencji uszła z życiem w
walce z przeokropną kreaturą uznawana jest dziś za jedną z
najważniejszych postaci kobiecych w historii kina. Jak później się
okazało obraz Scotta uznany został za film feministyczny. Kolejnym
z takich nawiązań do jego filmu z końca lat 70 jest fakt, iż mamy
statek z załogą - co prawda tym razem to misja badawcza a nie
transportowo-przemysłowa - a między nimi androida. Fantastyczną
grą aktorską popisał się tutaj Michael Fassbender - android
borykający się z pytaniami: co to znaczy być człowiekiem? Jak to
jest mieć duszę? Co czują ludzie? Pomimo tego, iż akcja
"Prometeusza" nie rozgrywa się w przestrzeni kosmicznej,
Ridley w doskonały sposób akcentuje pozaziemskość scenerii.
Poziom efektów specjalnych jest wizualną ucztą nie tylko dla fanów
gatunku science-fiction. W połączeniu z oszałamiającymi zdjęciami
naszego rodaka Dariusza Wolskiego trudno otrząsnąć się po wyjściu
z kina z zachwytu. "Prometeusz" jest bliski opowieści o
ksenomorfach, jednak inaczej niż przed 30 laty, gdzie Scott
utrzymywał produkcję w konwencji horroru, kieruje się tym razem w
stronę kina akcji. To niewątpliwie coś co odróżnia te dwa
dzieła. Pomimo tego wiele osób zarzuca Scottowi, iż film jest
kopią jego klasyku sprzed lat. Moim zdaniem to kompletna bzdura! To
Ridley stworzył "Obcego" i to on i tylko on ma prawo do
nawiązywania do swojego dzieła. Przecież to nie podróbka tamtego
filmu, to nie kradzież pomysłów, jeśli ojcem "Obcego"
jest ten sam człowiek, który tworzy "Prometeusza". W
jednym z komentarzy znajdujących się na boxsecie antologii
"Obcego", która przed dwoma laty pojawiła się na
nośnikach Bluray, Scott powiedział, że już kręcąc "Aliena"
marzył o tym, żeby kiedyś wrócić do tej historii i wyjaśnić
powstanie przerażającego stwora. I choć kręcąc swój nowy film
nie osiągnie statusu "Aliena", bo w dzisiejszych czasach
nakręcenie czegoś podobnego jest po prostu niemożliwe, to dla mnie
jako fana "Obcego" to właśnie nawiązania do jednego z
moich ulubionych filmów z lat dzieciństwa oraz to, że "Prometeusz"
jest bez wątpienia prequelem do sagi sprzed lat, sprawiły iż
wyszedłem z kina pełen podziwu. Nie ukrywam również, iż z
niecierpliwością czekam na informację o sequelu jak również na
premierę Bluray, żeby obejrzeć film ponownie w domowym zaciszu i
delektować się krystaliczną jakością obrazu, bo tylko wtedy
można będzie w pełni docenić ogrom pracy twórców jaki włożyli
w ów produkcję.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz