niedziela, 27 lutego 2011

W oczekiwaniu na Oscarową Noc!

Tak! To już dzisiejszej nocy zostaną rozdane Nagrody Akademii. Najwyższy zatem czas na przedoscarowe przemyślenia i krótkie podsumowania nominowanych filmów.

Najlepszy film:
Spośród 10 nominowanych pozycji (nadal jestem przeciwnikiem takiej liczby nominacji w kategorii Najlepszy Film. Do 2009 roku nominowane było 5 filmów) – walka o statuetkę powinna rozegrać się pomiędzy „The King's Speech” oraz „Black Swan”, które zdecydowanie wypadły najlepiej w tym rozdaniu. Zarówno perfekcyjnie ukazana przemiana głównej bohaterki, pretendującej do roli królowej łabędzi, szukającej swojej ciemnej strony, jak również fascynująca opowieść o księciu Albercie, synu Edwarda VIII, mającego problemy z wysławianiem się, sprawiają, iż wybór najlepszego filmu jest szalenie trudny.
Doskonałe zakończenie „Łabędzia” wprawiło mnie w kilkuminutowe milczenie po seansie, mimo to moim kandydatem do Oscara pozostaje film Toma Hooper'a. Na słowa pochwały zasłużył również znakomity „127 Hours”. Danny Boyle w oryginalny sposób przedstawia historię młodego alpinisty, uwięzionego w rozpadlinie skalnej, w niedostępnych górach Utah, zmuszonego do desperackiej walki o przetrwanie. Celowo pomijam w swoich typach najnowszą produkcję Pixara, „Toy Story 3”- mimo, iż jest to dla mnie istne arcydzieło, film, który darzę ogromnym sentymentem - ponieważ uważam, że filmy animowane mają swoją kategorię. Wiem również, iż nie byłbym obiektywny, wskazując właśnie na „Opowieść o zabawkach”. Sama decyzja Akademii o nominacji dla „Toy Story 3”  jest według mnie komiczna, gdyż z góry wiadomo, że produkcja ta nie zostanie nagrodzona w tej kategorii. Z pozostałych filmów, które są nominowane, godnymi obejrzenia są również: „The Social Network”, „True Grit” oraz „Inception”. Nominacja dla „Winter's Bone”, „Fighter” oraz „The Kids Are All Right” (film dobry lecz nie na tyle aby być nominowanym do Oscara) są według mnie nieporozumieniem. Odnośnie decyzji Akademii, myślę, że nagrodzą albo „The King's Speech”, albo „The Social Network”.
Najlepszy aktor pierwszoplanowy:
Tutaj nie mam żadnych wątpliwości. Nagrodzony zostanie Colin Firth za doskonałą rolę w „The King's Speech”. Osobiście bardziej podobała mi się rola Jeffa Bridgis'a – może dlatego, że nie jestem zwolennikiem Colina – jednakże Jeff dostał już Oscara w tej kategorii w ubiegłym roku („Crazy Heart”) pokonując Firth'a („A Single Man”), także dla zachowania równowagi w przyrodzie, nagrodzony zostanie właśnie Firth ;) Godne uwagi były również role Jessiego Eisenberg'a („The Social Network”) oraz Jamesa Franco („127 Hours”). Na tego drugiego przyjdzie jeszcze czas i myślę, że w przyszłości również zostanie uhonorowany statuetką.
Najlepsza aktorka pierwszoplanowa:
Krótko mówiąc - Natalie Portman („Black Swan”). Zdeklasowała rywalki. Oscar pewny!
Najlepszy aktor drugoplanowy:
W tym roku kategoria wyjątkowo mocno obsadzona. Choć moim osobistym faworytem jest Christian Bale (jestem pewien, że Akademia również na niego postawi), który zagrał chyba najlepszą rolę w swojej karierze i tylko dla niego warto było obejrzeć „Fighter'a”, to na uwagę zasługują również Geoffrey Rush („The King's Speech”) - w roli australijskiego specjalisty o wielce nieortodoksyjnych metodach pracy nad wymową – oraz Mark Ruffalo („The Kids Are All Right”).
Najlepsza aktorka drugoplanowa:
W tej kategorii najbardziej zasłużyła na zwycięstwo Jacki Weaver w „Animal Kingdom” – niestety film mało znany w Polsce – jednakże nie zdziwi mnie, jeśli statuetka powędruje do Hailee Steinfeld („True Grit”). Akademia lubi promować młode aktorki. W grę wchodzi również Helena Bonham Carter („The King's Speech”).
Najlepszy reżyser:
Brak nominacji dla Danny Boyle'a za „127 Hours” oraz dla Christophera Nolan'a za „Inception” jest dla mnie skandalem, gdyż to właśnie te dwa filmy powinny walczyć o statuetkę w tej kategorii. Spośród nominowanych nagrodziłbym Aronofskiego za „Black Swan”. Równie dobrze nagroda mogłaby powędrować dla niedocenianego Finchera („The Social Network”). I tak też pewnie postąpi Akademia, chyba, że postanowią o „seryjnym” dawaniu Oscarów, co już zdarzało się w historii Oscarów nie raz i wybór padnie na „The King's Speech”.
Najlepszy scenariusz oryginalny:
Spośród trzech wspaniałych scenariuszy (nominowanych było 5) – „Inception”, „The Kids Are All Right” oraz „The King's Speech” nagroda powędruje zapewne - o ile Akademia nie będzie przyznawała Oscarów „seryjnie”- do Christophera Nolana za „Inception”. Scenariusz piękny, jednakże skomplikowany i zakręcony, czego ja nie lubię, dlatego przyznałbym statuetkę Davidowi Seidlerowi za „The King's Speech”.
Najlepszy scenariusz adaptowany:
Wydaje się, iż walka pomiędzy „127 Hours” i „The Social Network” powinna być szalenie zacięta. Jednakże to tylko pozory… Nie sądzę, aby Akademia doceniła pracę Danny Boyle'a i Simona Beaufoiego („127 Hours”). Oscara dostanie Aaron Sorkin za scenariusz do „The Social Network” i chyba będzie to najbardziej sprawiedliwa decyzja, co nie zmienia faktu, że scenariusz dwóch wymienionych wyżej panów, również określiłbym mianem doskonałego.
Najlepsza muzyka:
Dla mnie zwycięzca jest tylko jeden – A.R. Rahman („127 Hours”). Łudzę się, że w obliczu braku nominacji dla tego dzieła w kategorii Najlepsza reżyseria i Najlepsze zdjęcia, Akademia nagrodzi film Boyle'a chociażby za Najlepszą muzykę i Najlepszy montaż. Również muzyka Alexandre Desplat'a pięknie komponowała się z obrazem Tom'a Hoopera („The King's Speech”).
Najlepsza piosenka:
Zupełnie obiektywnie najbardziej podobała mi się piosenka „I See the light” z filmu Tangled w wykonaniu Mandy Moore'a i Zacharego Levi. Wzruszającym utworem, doskonale wkomponowanym w „127 Hours”, był również „If I Rise” (wykonanie Dido). Nieobiektywnie – myślę, że taką decyzję również podejmie Akademia – Oscar'a dostanie piosenka Randy Newmana „We Belong Together” („Toy Story 3”)
Najlepsze efekty specjalne:
Oryginalne efekty specjalne w „Inception” nie mogą nie zostać nagrodzone Oscarem! Czy członkowie Akademii są w stanie wyjaśnić czym kierowali się nominując „Hereafter” w tej kategorii? Ja efektów specjalnych – poza 30 sekundową falą tsunami na początku filmu – nie dostrzegłem. Może oglądaliśmy zupełnie inny film?
Najlepsze zdjęcia:
„Mój Oscar” wędruje do rąk Rogera Deakins'a („True Grit”). Przepiękne zdjęcia zrobił również Danny Cohen („The King's Speech”). To właśnie między nim a Matthew Libatique'em („Black Swan”) będą debatować członkowie Akademii. Zaskoczeniem jest dla mnie brak nominacji dla Enrique Chediaka i Anthony'ego Dod Mantle za „127 Hours”.
Najlepszy długometrażowy film animowany:
Obiektywnie, nieobiektywnie, sentymentalnie, czy też bez sentymentu zwyciężyć może tylko ”Toy Story 3”!
Najlepszy montaż:
Największe wrażenie zrobiła na mnie praca Jona Harrisa w filmie „127 Hours”. To właśnie on zasłużył najbardziej na Oscara w tej kategorii. Solidnie do swojego zadania przyłożyli się również Andrew Weisblum („Black Swan”) oraz Tariq Anwar („The King's Speech), spośród których Akademia wybierze zwycięzcę (ze wskazaniem na tego drugiego).

A zatem pozostało czekać na tę wspaniałą noc i delektować magią rozdania najważniejszych nagród filmowych!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz