86. gala wręczenia
Oscarów dobiegła końca. Było to niewątpliwie jedno z
najciekawszych i najbardziej emocjonujących rozdań ostatnich lat.
Jak co roku nie obyło się jednak bez niespodzianek i wpadek.
Pierwszą taką wpadkę zaliczyła Jennifer Lawrence, która po raz
kolejny potknęła się na czerwonym dywanie. Zanim laureaci mogli
cieszyć się statuetkami na scenie pojawiła się Kim Novak. Niegdyś
piękna aktorka przeraziła sztucznością swojej twarzy, która
najwidoczniej stała się polem nieudanych eksperymentów
hollywoodzkich plastyków. Jak zwykle oczy wszystkich zwróciły się
w kierunku prowadzącej Ellen DeGeneres, która została w tej roli
obsadzona po raz drugi. Jej osoba i zachowanie mnie nie porwały.
Poza kilkoma nowymi, oryginalnymi momentami jak chociażby zapytanie
uczestników o to czy są głodni i zjedliby pizzę, która
faktycznie pojawiła się na sali czy też zrobienie sobie zdjęcia z
grupką aktorów z pierwszego rzędu z zamiarem wrzucenia jej na
Tweetera (pomysł okazał się sukcesem – ponad milion tweetów i
zawieszenie się strony), Ellen przez większość ceremonii
wykonywała tylko i wyłącznie rolą zapowiadacza, a nie komika i
stała w drugim planie.